Skip to content Skip to sidebar Skip to footer

Artyzm i rzemiosło – o dwóch szkołach pisania

Niczego na świecie nie kocham tak jak kursów pisania. Przeczytałam dziesiątki podręczników, przesłuchałam setki odcinków podcastów pisarskich, obejrzałam liczne wykłady. Na ostatnie Boże Narodzenie dostałam od rodziny dostęp do platformy z pisarskimi kursami online. Najlepsze Święta ever. Kiedy przeglądałam zawartość tejże platformy, kolejny już raz rzucił mi się w oczy bardzo wyraźny podział na dwa obozy wśród nauczycieli pisania: obóz „fabularny” i obóz „artystyczny”. Czytając książki, często jestem w stanie powiedzieć, w którym obozie kształcił się autor. To książki prawie dobre, ale brakuje w nich jakiegoś kluczowego elementu, który uczyniłby z nich w pełni rozwinięte dzieła. I moim zdaniem zarówno te braki, jak i ich mocne strony wynikają z przekonań poszczególnych obozów.

Popchnąć fabułę do przodu – obóz fabularny

Obóz fabularny wywodzi się często ze szkół dramato- i scenopisarstwa. Kursy organizowane w tym nurcie opisywane są często jako „lekcje pisania dramatycznego” i uczą przede wszystkim, jak opowiedzieć historię, która działa i jest w stanie utrzymać uwagę widza. Kładą duży nacisk na tworzenie spójnej fabuły i na konstrukcji opowieści. Jeśli czytaliście kiedykolwiek podręcznik pisania, który mówi o „siedmiopunktowej konstrukcji”, „21 krokach fabularnych” czy „inżynierii wątków”, to mieliście do czynienia z obozem fabularnym.

Takie zajęcia cieszą się popularnością wśród twórców literatury gatunkowej i rzeczywiście pomagają stworzyć spójną i wciągającą historię. Ponieważ jednak mają swoje korzenie w dramatopisarstwie i scenopisarstwie, często nie skupiają się za bardzo na rozwijaniu postaci czy języku. W sztuce czy filmie aktorzy wypełniają naszkicowane przez autora zarysy postaci swoją interpretacją. Bohaterowie rodzą się na scenie czy planie poprzez połączenie scenariusza, wskazówek reżysera i kreacji odtwórcy roli. Dlatego np. Aaron Sorkin – jeden z najbardziej cenionych scenarzystów amerykańskich – w swoim kursie pisania dramatycznego twierdzi, że zbytnie zastanawianie się nad bohaterami to strata czasu. Podobnie język ma nieco mniejsze znaczenie w dramacie, a jeszcze mniejsze w filmie, który jest medium przede wszystkim wizualnym.

Co się dzieje, kiedy przeniesie się te zasady toczka w toczkę na grunt powieści? Często powstają książki, które trzymają się konstrukcyjnie kupy i mają dobre tempo, ale ich sztampowi bohaterowie i bezbarwny język marnują potencjał historii. Dla mnie ciekawym przykładem takiego właśnie zmarnowanego potencjału jest horror „Nie otwieraj oczu” Josha Malermana, który czytałam kilka miesięcy temu. Opowieść zasadza się na prostym pomyśle – ludzie, którzy spojrzą na tajemnicze istoty, popadają w szaleństwo. Aby przetrwać, główni bohaterowie powieści przeprowadzają się do wspólnego domu-twierdzy i nigdy nie wychodzą na zewnątrz z otwartymi oczami. Pomysł jest intrygujący, historia trzyma się kupy, a konstrukcyjnie książka jest naprawdę bardzo dobra. Problem w tym, że aby stworzyć naprawdę dobry, wciągający horror, autor musi dać nam bohaterów, o których będziemy się bali. I tutaj „Nie otwieraj oczu” leży. Bo główna bohaterka #nikogo, a przynajmniej nie mnie. Nie jest sympatyczna. Nie jest charakterystyczna. Nie za wiele da się o niej powiedzieć, poza tym, że jest w ciąży. Bez pogłębienia psychologii postaci książka, która mogła być naprawdę świetna, jest tylko przeciętna.

Opowiem ci o człowieku – obóz artystyczny

Obóz „artystyczny” jest przeciwieństwem obozu fabularnego. Mówi sporo o języku i uczy, jak pisać przede wszystkim literaturę piękną. Kładzie też nacisk na konstrukcję bohatera i na jego głębię psychologiczną. Natomiast często nie skupia się na konstrukcji i fabule, bo po cichu trochę fabułą gardzi.

Zauważyłam, że z tego obozu wychodzą często książki, które są dobre językowo i mają barwne postaci, ale rozłażą się w szwach. Trudno przez nie przejść i czasem ciężko powiedzieć, o czym są. Często potykam się o to, kiedy czytam literaturę piękną. Jakiś czas temu sięgnęłam po „Wymazane” Michała Witkowskiego. Początkowo zachłysnęłam się tą powieścią. Jędrny, soczysty język, bohaterowie przerysowani, ale tak barwni, że ciężko się od nich oderwać. Problem w tym, że im dalej w las, tym ciężej było mi zrozumieć, o czym właściwie czytam. No, miło, miło ta gawęda leciała, ale nie wiedziałam, co właściwie mam z tego wynieść. Fabuła meandrowała, autor wpuszczał nas w różne anegdoty, popychał w wątki, które były ciekawe, a trudno było mi w nich znaleźć jakąś spójność tematyczną. Ta książka nie miała przemyślanej konstrukcji, która prowadziłaby czytelnika w jedno miejsce. W rezultacie czytelnik został z niczym.

Artyzm i rzemiosło – połączyć dwie szkoły

Moim zdaniem kluczem do naprawdę dobrej literatury jest połączenie obydwu szkół. Według mnie dobra książka łączy w sobie artyzm i rzemiosło. Ma logiczną, ale niesztampową fabułę, ma spójną konstrukcję, ma bohaterów, którzy wydają się prawdziwi i dba o język.

Taką książką jest dla mnie „Król” Szczepana Twardocha. Zwolennicy obozu artystycznego nie mają się tu czego przyczepić. Styl powieści jest dopracowany i wyrazisty, a bohaterowie pełnokrwiści. Opisy miejsc oddziałują na zmysły i wrzucają nas w świat książki. Z drugiej strony widać tu solidne rzemiosło, typowe dla powieści gatunkowej. Da się wyróżnić bardzo wyraźne punkty kulminacyjne, są tu też doskonale napisane sceny – z wyraźnie zaznaczonym konfliktem, z dobrze zbudowanym napięciem, z punktami zwrotnymi. „Król” bierze to, co najlepsze w prozie gatunkowej (jest to, jakby nie było, powieść gangsterska) i w prozie artystycznej i składa to w naprawdę doskonałą powieść.

Popularność tej książki zarówno wśród czytelników, jak i wśród krytyków pokazuje nam, że ani fabuła nie jest passé, ani psychologiczna wiarygodność bohaterów nie jest zbędna. Możemy mieć wszystko – niezależnie od tego, czy chcemy napisać świetną powieść gatunkową czy poruszającą czytelnika literaturę piękną. I dlatego właśnie warto czerpać z obu obozów pisarskich, ale żadnego z nich nie brać na sto procent serio.

Podoba Ci się ten wpis? Zapisz się na mój newsletter, a dwa razy w miesiącu otrzymasz ode mnie dodatkowe, niepublikowane posty – prosto do Twojej skrzynki e-mail!
Tak, chcę zapisać się na newsletter!

Leave a comment

0.0/5

0