Są takie dni, kiedy rzeczy mnie przerastają. Kiedy jest dużo projektów, dużo pracy, a ja jestem po prostu zmęczona. Zadania, które normalnie wykonuję od ręki, wydają się wyzwaniem. Takie poczucie niemocy szczególnie dotyka moje projekty pisarskie. Ostatnio często miewam takie dni. Kiedy jestem w dołku, pisanie powieści, artykułu, doktoratu wydaje się nie do przejścia. Jak nastukać 50 000 słów manuskryptu, kiedy człowiek musi ogarnąć życie, pracę, rodzinę? I w dodatku, kiedy nie bardzo chce mu się wstawać z łóżka, a skupić się ciężko?

Ja szukam najmniejszej rzeczy, która popchnie mnie do przodu. Jeśli nie jestem w stanie wymyślić czegoś mądrego do artykułu, to przynajmniej przygotuję grafiki. Jeśli nie mogę wysiedzieć przy klawiaturze godziny, to może uda się chociaż 15 minut. Jeśli przerasta mnie napisanie paragrafu, to spróbuję chociaż trzy zdania. Trzy zdania pisane codziennie to 1095 zdań – około 20 000 słów czyli jedna trzecia krótkiej powieści.

Ta metoda przepchnęła mnie przez okres wypalenia, kiedy moja motywacja do czegokolwiek, ale zwłaszcza do pisania była zerowa. Zebranie się do pracy trwało wieki, a jednocześnie musiałam napisać artykuł z doktoratu, żeby rozliczyć grant, który dostałam na swoje badania. Postawiłam sobie codziennie pracować 25 minut nad tekstem. Niecałe pół godziny produktywnej pracy na cały dzień – to było wszystko, czego od siebie wtedy wymagałam. Nastawiałam timer i pisałam. Czasami starałam się dojść do godziny. Trudno nazwać to szaloną produktywnością, ale stopniowo, powoli, szłam do przodu.

Wtedy nie czułam z tego powodu jakiejś specjalnej radości, ale właśnie takimi mikroskopijnymi kroczkami udało mi się dociągnąć tekst do końca. I teraz jestem z tego dumna.

Małe kroki są dobre. Małe kroki pozwalają utrzymać się na powierzchni i dojść do celu. Jeśli chcesz pisać, ale jest Ci ciężko, nie możesz się zmotywować i wszystko Cię przerasta, zastanów się, czy jest jakiś mały, mikroskopijny krok, który możesz zrobić dla swojej twórczości. Trzy zdania dziennie? Pięć minut dziennie? Pięć minut wystarczy. Ja w tym tygodniu będę pisać moją pracować nad moją powieścią pięć minut dziennie.


4 komentarze

Ula · 8 kwietnia 2019 o 22:33

Zgadzam się małe kroki są dobre, ale czasami nic nie robienie jest potrzebne.

    Marta Marecka · 9 kwietnia 2019 o 10:07

    To prawda – czasami trzeba sobie odpuścić. Ale zauważyłam, że kiedy jest taki dłuższy okres niemocy te małe kroczki mogą czasem też trochę wyciągnąć nas z marazmu 🙂

Patryk Tarachoń · 4 kwietnia 2019 o 11:59

Również mam takie dni, że nie wiem za co się zabrać i jakie kroki kolejno stawiać. Wystarczy spacer, wyjście ze znajomymi, relaks w ramionach dziewczyny, a potem wszystko wraca do normy.

    Marta Marecka · 5 kwietnia 2019 o 12:21

    Tutaj zazdraszczam ;). U mnie niestety są okresy dużej produktywności, po których są dłuższe okresy obniżonej produktywności. Trochę lepiej już sobie z tym radzę – mam różne triki i techniki, ale np. okres od stycznia do marca jest zawsze trudny. Czasami małe kroczki to ostatnia deska ratunku 🙂

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *