“Musisz mieć otwarte, łagodne serce. I kurewsko wielki płot, żeby je chronić” – oto rada, którą Danielle Laporte daje swoim czytelniczkom. Lubię Danielle. Wie, kiedy dobrze rzucić mięsem. I ma kurewsko dobre porady.
Jesteśmy wychowani w miłości bliźniego swego.
Bądź miła, podziel się, nie bądź sobkiem. Nie możesz zawieść ludzi. Trzeba dać coś od siebie drugiemu. Więc dajemy. Pieniądze: na chore zwierzątka, na sprzęt do ratowania niemowląt, na studnie w Sudanie. Czas i zainteresowanie: rodzinie, znajomym, współracownikom. Pomagamy rodzicom, ocieramy łzy przyjaciółce ze złamanym sercem, karmimy kanapką głodnego kumpla. Uspokajamy spanikową koleżankę z pracy, przejmujemy część obowiązków szefowej, która nie wyrabia. I tak jest dobrze. Świat staje się lepszym miejscem, kiedy ludzie dają siebie innym. Jest bardziej miękki, przyjazny. Gorzej kiedy w imię ratowania świata pewnego dnia budzimy się po nieprzespanej nocy, spięci i zestresowani, przerażeni natłokiem obowiązków, przygnieceni ciężarem emocji innych ludzi. Kiedyś byliśmy pełni, ale teraz już nie ma w nas nic. Nie ma życia, radości, ciekawości, spokoju. Nie ma współczucia. Jest tylko potworne zmęczenie.
Czas postawić płot.
Płot to doskonała metafora. Płoty mają bramy, przez które możemy wpuszczać innych. Ale możemy też te bramy zamknąć przed ludźmi, którzy ciągle tylko coś od nas biorą, którzy uwieszają się na nas emocjonalnie, którzy nie są warci naszego czasu. I możemy je zamknąć, kiedy nie mamy już nic więcej do dania. Bo nie możemy dać komuś miłości, jeśli nie mamy jej dla siebie samych. I nie możemy dać prawdziwego współczucia, jeśli samych siebie nim najpierw nie obdarzamy.
Ostatnio bardzo dużo o tym myślę. W moim życiu zachodzą wielkie zmiany. Jestem jak odsłonięty nerw, słabo śpię. A na dodatek widzę wokół siebie wiele cierpienia. Zmęczenie J. Kryzysy pisarskie E. Totalna rozsypka emocjonalna T. Strach M. przed ogromnym życiowym krokiem. Pracoholizm P. Czuję to cierpienie, chciałabym, żeby go nie było. Ale jestem tak bardzo zmęczona, tak bardzo pusta. Więc zamykam komputer, wyłączam telefon, wychodzę wcześniej z pracy. Odgradzam się i napełniam. Idę na spacer i patrzę, jak gołębie biją się na chodniku o kawałek bułki. Siadam nad Wisłą i obserwuje ślady, które na tafli wody zostawiają łódki. Moje serce staje się otwarte i łagodne – za kurewsko wielkim płotem.