Shawn Coyne powiedział kiedyś, że pisarz, który umie stworzyć dobrą scenę, zawsze będzie w stanie się utrzymać. W przypadku blogerów, autorów nonfiction i pisarzy akademickich ta sama zasada dotyczy akapitów. Wiele grubych błędów we wpisach czy artykułach bierze się właśnie z kiksów na poziomie akapitu. Sprawiają one, że tekst wydaje się być chaotyczny, niezrozumiały, czy po prostu o niczym. Jakie są największe grzechy, które możemy popełnić przy tworzeniu akapitów?
Grzech pierwszy: Akapit jest o wszystkim i o niczym
Pierwszy błąd bierze się z tego, że chcemy w akapicie zmieścić za dużo. Zamiast trzymać się tematu, wdajemy się w dygresje, kontrargumenty czy po prostu piszemy o kilku rzeczach na raz. Tymczasem podstawowa zasada konstukcji tekstu brzmi “jeden akapit=jeden temat”. Zawsze powinniśmy być w stanie określić ten temat jednym zdaniem lub słowem. Jeżeli nie możemy tego zrobić, najczęściej oznacza to gruby problem ze strukturą tekstu. Aby go naprawić, należy zastanowić się, o czym tak naprawdę chcieliśmy napisać w danym fragmencie i przepisać akapit na nowo trzymając się tematu.
Jeżeli umiemy określić temat akapitu, ale jednocześnie widzimy w tekście zdania, które od tego tematu odchodzą, to warto się ich pozbyć albo przenieść gdzie indziej. Powiedzmy, że piszemy fragment o zaletach prowadzenia bloga. Nagle jednak wdajemy się w dygresję o cioci Pelagii, która tam blogów nie czyta, bo wierzy tylko w papierową prasę. Ta anegdotka może i wydawać się nam zabawna, ale zbacza z tematu i gubi czytelnika, który nie wie już, o co nam właściwie chodzi. Warto więc ją usunąć albo przenieść np. do wstepu naszego wpisu.
Grzech drugi: W akapicie brak jest zdania tematycznego
Kiedy nie wiemy, o czym właściwie piszemy, często popełniamy przy okazji drugi grzech – nie umieszczamy w akapicie zdania tematycznego. Jak sama nazwa wskazuje, jest to zdanie, zazwyczaj znajdujące na początku akapitu, które informuje czytelnika, jaki jest temat danego fragmentu. Aby pokazać, jak takie zdanie wygląda, poniżej wkleiłam trzy akapity z różnych blogów (w tym mojego). W każdym fragmencie zaznaczyłam boldem zdania tematyczne.
Jeśli obawiamy się, że usiądziemy do komputera i spod naszych klawiatur wypłynie morze literackiego szamba, to te obawy są w stu procentach uzasadnione. Ponieważ każdy z nas pisze czasem gówno. Powtórzę: KAŻDY. Z NAS. PISZE. GÓWNO. Ten kolega, co publikuje artykuły w Science. Gówno. Ten pisarz, co dostał Bookera. Gówno. My nie czytamy tego gówna. My czytamy czterdziestą wersję tekstu, wypieszczoną przez autora, dziesiątki beta-readerów, redaktora i korektora. Nie czytamy pierwszej wersji tego tekstu. A tam mogły się dziać rzeczy straszne.
Marta Marecka-Butkiewicz, “Napisz dziś jakiś szajs”, https://martamareckapisze.pl/napisz-dzis-jakis-szajs/
Oczywiście Jane Fonda, jako córka jednego z najpopularniejszych aktorów w dawnym Hollywood, a przez lata żona, niesłychanie zamożnego potentata medialnego, należy do grupy tak uprzywilejowanej jak tylko się da. Można wręcz dyskutować o tym czy da się taki równościowy aktywizm połączyć z przywilejem i niewątpliwym majątkiem. Wszystko w Fondzie przypomina, że jej historia życiowa różni się od tego co większość z nas ma w biografii. Nawet jej wygląd, efekt ćwiczeń, diety, doskonałego makijażu i chirurgii plastycznej przypomina, że jednak w świecie wielkich pieniędzy osiemdziesiątka wygląda nieco inaczej. Tu właściwie można byłoby cynicznie stwierdzić, że być może nie ma żadnego szczerego zaangażowania, może walka o klimat stała się po prostu rozrywką, którą zamożni tego świata zaczynają zajmować się w wolnym czasie, pomiędzy kręceniem kolejnych filmów i seriali, za które płaci się im więcej niż większość z nas zobaczy przez rok.
Zwierz Popkulturalny (Katarzyna Czajka-Kominiarczuk), “Czerwony płaszcz Jane Fondy czyli post bez cynizmu”, https://zpopk.pl/jane-fonda-protesty.html
Zanim w ogóle poznałam termin WWO, bardzo długo myślałam, że coś ze mną nie tak. Wielokrotnie byłam krytykowana za skwaszoną minę, sztywniactwo i niechęć do spędów ludzkich oraz bliskości fizycznej. Tekstem mojego dzieciństwa było „a coś ty taka przewrażliwiona” z ust moich rodziców. Tak, jestem bardzo wrażliwa. Dziś rozumiem się dużo lepiej i… potrafię się szanować oraz stawiać granice.
Justyna Kokoszenko, “Jestem WWO, czyli Wysoko Wrażliwą Osobą”, http://blimsien.com/wwo-czyli-wysoko-wrazliwa-osoba/
Dlaczego zdania tematyczne się przydają? Bo mówią odbiorcy od razu, o czym będzie czytał i gdzie to wszystko prowadzi. Dzięki temu łatwiej mu się w tekście połapać. Jeśli czytelnik przez cały akapit musi się zastanawiać, o czym właściwie czyta, to mamy pewien problem.
Oczywiście nie oznacza to, że zdanie tematyczne musi zawsze być prostym wyłożeniem kawy na ławę. Poniżej umieściłam przykłady zdań tematycznych bardziej oryginalnych, a nawet enigmatycznych:
Znasz ten stan, gdy lista zadań rozciąga się w nieskończoność i powoli zaczyna przypominać coś na kształt rolki papieru toaletowego, a jedyne co jesteś w stanie zrobić, to przekładać niewykonane punkty na kolejne dni? Ten stan, gdy wszystkiego jest za dużo, za gęsto, na wczoraj, a myśli skaczą jak wiewiórki w wyścigu po twoją uwagę?
Alina Krzemińska, “Kobieta mocy wybiera, czyli jak radzić sobie z natłokiem spraw”, https://www.herosteps.eu/artykuly/kobieta-mocy-wybiera-czyli-jak-radzic-sobie-z-natlokiem-spraw/
Chaos.
Zmęczenie.
Weź głęboki oddech. I jeszcze jeden.
Tak lepiej, prawda?
To była najładniejsza książka jaką kiedykolwiek widziałam. Była gruba, ciężka, miała śliskie kartki i duże zdjęcia. Oglądałam ją z namaszczeniem kilka razy dziennie, analizowałam każde zdjęcie i przepis. Prosiłam mamę, żeby zrobiła nam takie dania. Już nie pamiętam czy moje prośby odniosły jakiś skutek, czy spróbowałam prezentowanych dań i ciast, ale wiem na pewno, że od tej pozycji zaczęła się moja miłość do książek o tematyce kulinarnej.
Urszula Szegda-Tomczyk, “Książki z kuchnią w tle”, http://www.szegducha.pl/2019/05/02/ksiazki-z-kuchnia-w-tle/
Jak widać, zdanie tematyczne nie musi być nudnym wypisem ze szkolengo wypracowania. Wystarczy cokolwiek, co zasygnalizuje czytelnikowi temat.
Grzech trzeci: Nie wiadomo, jak dany akapit ma się do reszty tekstu
Oprócz tego, że odbiora powinien wiedzieć, o czym czyta, powinien też wiedzieć, jak to, co czyta, ma się do reszty tekstu. I często trzeba mu to po prostu wyraźnie napisać. Jedną z technik, które w tym pomagają jest umieszczanie na początku akapitu zdań (albo słów) przejściowych, które łączą nowy akapit z poprzednim. Przykład? Pierwsze zdanie tego akapitu jest zdaniem przejściowym:
“Oprócz tego, że odbiora powinien wiedzieć, o czym czyta (nawiązanie do poprzedniej sekcji posta), powinien też wiedzieć, jak to, co czyta, ma się do reszty tekstu (wprowadzenie do tej sekcji posta).”
Czasami przejściem może być jedno słowo albo kawałek zdania, tak jak w poniższych przykładach:
Była gruba, ciężka, miała śliskie kartki i duże zdjęcia. Oglądałam ją z namaszczeniem kilka razy dziennie, analizowałam każde zdjęcie i przepis. Prosiłam mamę, żeby zrobiła nam takie dania. Już nie pamiętam czy moje prośby odniosły jakiś skutek, czy spróbowałam prezentowanych dań i ciast, ale wiem na pewno, że od tej pozycji zaczęła się moja miłość do książek o tematyce kulinarnej.
Miałam wtedy siedem lat i oglądałam książkę kucharską, którą mama dostała na urodziny.
Niedługo potem (nawiązujemy do akapitu, który opisaliśmy przed chwilą) doczekałam się własnej książki kucharskiej. Dostałam „Kuchnię pełną cudów” Marii Terlikowskiej. Mam ją do dziś. Książka jest dużo starsza ode mnie, ma pożółkłe kartki, jest lekko zalana i przypalona, ale na półce ma honorowe miejsce. Pamięta moje dzieciństwo i pierwsze kulinarne próby.
Urszula Szegda-Tomczyk, “Książki z kuchnią w tle”, http://www.szegducha.pl/2019/05/02/ksiazki-z-kuchnia-w-tle/
Autorka ma niezwykły talent do przekładania języka smaków i kuchennych woni na język pisany […}. [Tu] pachnie kardamon, szafran, imbir, woń świeżo zaparzonej herbaty unosi się w powietrzu, do tego nuta bergamotki, woń wody różanej, zapach wody z kwiatów pomarańczy, cynamon i prażone migdały, kmin i kurkuma, ślinianki pracują na pełnych obrotach. […]
Niestety, relacje interpersonalne nie są już tak ciekawe. (ten fragment wskazuje, że autorka porównuje relacje interpresonalne w książce, które są tematem tego akapitu, z opisami, które były tematem poprzednich akapitów). Rzekłabym raczej, że są powierzchowne i dość przewidywalne w swoim podziale na dobrych i złych, chwilami rażą naiwnością, a wspomnieniom z Iranu nie dostaje autentyzmu. Nie wątpię, że autorka chciała ukazać okropności irańskiej rewolucji, traumy, jakie niesie ze sobą każda z trzech sióstr, los tułaczek, trudności w znalezieniu swojego miejsca w obcym i innym od znanego świecie – i czasem jej się udaje… trochę. Troszeczkę. Bo głównie to odnoszę jednak wrażenie, że ślizga się po powierzchni tematu. Tematu, który w moim odbiorze ma potencjał i po prostu przerasta tę książeczkę o miłych w gruncie rzeczy ludziach, których oswaja się za pomocą magii zawartej w przygotowywanym z miłością jedzeniu.
Królowa Matka“Trójka e-pik, podsumowanie, CZERWIEC”, http://polaherbaciane.blogspot.com/2019/07/trojka-e-pik-podsumowanie-czerwiec.html
Oprócz stosowania zdań przejściowych, warto też czasami napisać po prostu, jak dany akapit wspiera tezę autora lub jej zaprzecza. Podstawowa zasada jest taka, że zarówno my, jak i nasz odbiorca powinniśmy dobrze wiedzieć, po co dany akapit jest w tekście. I czasami warto napisać to wprost. W przeciwnym razie może się okazać, że czytelnik zatrzyma się w środku wpisu czy artykułu i nie będzie rozumiał, co i po co czyta.
Grzech czwarty: Zdania w akapicie nie tworzą logicznego ciągu.
Łagodne przejścia są ważne nie tylko pomiędzy akapitami, ale też wewnątrz nich. Powinniśmy starać się, aby każde zdanie w akapicie było w jakimś sensie rozwinięciem poprzedniego i żeby wszystkie razem krok po kroku prowadziły czytelnika do jakiegoś wniosku.
Autorzy zazwyczaj naruszają tę zasadę na dwa sposoby. Po pierwsze mogą źle ustawić kolejność informacji w tekście. Przykładym byłby tu np. akapit o ajurwedzie, w którym najpierw piszę się o tym, jak ajurweda działa, a potem dopiero tłumaczy, co to jest. Taka konstrukcja może wprowadzić czytelnika w zakłopotanie, bo używa terminów zanim je wyjaśni. Ogólna zasada konstruowania akapitów jest taka, że powinniśmy stopniowo nabudowywać wiedzę czytelnika na tym, co już mu powiedzieliśmy.
Drugim problemem są przeskoki myślowe. Zwróć uwagę na poniższy akapit:
“Jojczenie, że pisanie to męka, jest grubą przesadą. Bo nie jest. Pisanie jest satysfakcjonujące i często bywa przyjemne. Czasami człowiek płynie na falach słów w designerskim otoczeniu, a czasem siedzi w gaciach i nie może znaleźć dobrej struktury paragrafu. Bywa cudownie i bywa upierdliwie. Oczekiwanie, że dostaniemy tylko te cudowne momenty przyniesie nam frustrację, tak samo jak oczekiwanie, że będzie tylko upierdliwie.”
Czy coś Ci tu zgrzyta? Prawdopodobnie tak. Pomiędzy trzecim, a czwartym zdaniem jest gwałtowny przeskok. Nie widać na pierwszy rzut oka powiązania pomiędzy tymi zdaniami. Takie przeskoki mogą w najlepszym razie zastopować czytelnika i zaburzyć płynność lektury, w najgorszym zaś całkowicie uniemożliwić zrozumienie danego fragmentu. Takie niebezpieczeństwo występuje zwłaszcza przy tekstach bardziej skomplikowanych (np. o tematyce naukowej).
Co się stanie, kiedy napiszemy wprost, jakie jest powiązanie między trzecim, a czwartym zdaniem?
Jojczenie, że pisanie to męka, jest grubą przesadą. Bo nie jest. Pisanie jest satysfakcjonujące i często bywa przyjemne. Ale nierealistycznie jest też zakładać, że zawsze będzie wyglądało jak na Instagramie, gdzie piękni ludzie piszą piękne teksty w malowniczych aranżacjach i z uśmiechem na twarzy. Pisanie jest i takie, i takie. Czasami człowiek płynie na falach słów w designerskim otoczeniu, a czasem siedzi w gaciach i nie może znaleźć dobrej struktury paragrafu. Bywa cudownie i bywa upierdliwie. Oczekiwanie, że dostaniemy tylko te cudowne momenty przyniesie nam frustrację, tak samo jak oczekiwanie, że będzie tylko upierdliwie.
W tym przykładzie zlikwidowaliśmy przeskok myślowy, dopisując dwa zdania przejściowe, które pokazały związek pomiędzy kolejnymi częściami tekstu. Możemy ten związek czytelnikowi wyjaśnić używając też wyrażeń takich jak: “jednak”, “dlatego”, “ponieważ”, “z tego powodu”, “ponadto”, “też” itd. Tego typu zwroty pomogą nam zachować logiczny ciąg naszego akapitu.
Jak pracować z akapitami, żeby uniknąć tych czterech grzechów?
Kluczem do uniknięcia problemów z akapitami jest świadomość. Tę zaś budujemy, kiedy zaczynamy zadawać sobie pytania. Pierwszym, na które powinniśmy sobie zawsze odpowiedzieć, jest pytanie o temat akapitu. Aby dobrze skonstruować tekst, musimy wiedzieć, o czym on jest. Ponadto powinniśmy też zawsze zapytać samych siebie, po co dany akapit jest w tekście i dlaczego umieściliśmy go akurat w tym miejscu? Jak służy on reszcie artykułu? W jaki sposób wzmacnia naszą argumentację? Czy jest na temat, czy jest po prostu luźno związaną anegdotką, która akurat nam się przypomniała? Wreszcie warto zastanowić się, czy dany akapit przeprowadza czytelnika przez nasz tok myślenia krok po kroku. Czy prowadzimy naszego odbiorcę za rękę do określonego punktu? Zadanie sobie tych pytań na początku pisania albo w trakcie redakcji pomaga stworzyć logiczne, spójne akapity, które będą składać się na dobrze napisany, zrozumiały tekst.